wtorek, 4 listopada 2014

Druga strona alimentów

O alimentach i związanych z nimi dłużnikach, złą opinię mają nawet ci, którzy na co dzień zawodowo lub amatorsko zajmują się obroną dłużników. Nic bardziej nie porusza serc niż wizja głodujących dziatek na przeciw "ojca bydlaka", który nie łoży na własne potomstwo. Alimenciarzy potępiają dziennikarze, organizacje kobiet, telewizyjni "eksperci" i prawie całe, szeroko pojęte, społeczeństwo. A sprawa byłaby prosta gdyby owi źli ojcowie, mogący a niechcący, płacić alimentów na swoje dzieci stanowili chociaż połowę wszystkich spraw alimentacyjnych...

Mogłoby się wydawać, że typowy scenariusz jest prosty: rodzice się rozchodzą i jedno z nich domaga się pieniędzy od drugiego na utrzymanie dziatek. Tymczasem powszechne powody składania wniosków egzekucyjnych o alimenty są różne, najbardziej typowe składane w złej woli to:

1) złożone w celu ominięcia innych wierzycieli. 
Świadczenia alimentacyjne jako najbardziej słuszne ze słusznych, mają zagwarantowane pierwszeństwo zaspokojenia. Czyli jeśli jakiś dłużnik stwierdzi, że nie po drodze mu ze spłatą kredytów czy innych długów, namawia żonę aby pozwała go o alimenty na siebie lub dzieci. W sądzie dłużnik deklaruje, że ma astronomiczne dochody i zgadza się na ugodę, według której ma płacić po 3000 zł alimentów miesięcznie i to także za ileś lat wstecz. Rezultat jest taki, że wszystkie kwoty jakie uda się uzyskać od takiego dłużnika np. z wynagrodzenia za pracę, trafią do ręki matki, z którą jest w zmowie. A że mieszkają razem, razem wychowują dzieci?  Co z tego? Co to za różnica? Tych dłużników poznaje się głównie po tym, że wierzycielka kategorycznie sprzeciwia się zajmowaniu ruchomości dłużnika, mieszka z nim, nie udziela żadnych informacji o jego majątku, a kwota miesięcznej raty alimentów jest bajońska w porównaniu z rzeczywistymi dochodami dłużnika. Pozostawieni na lodzie wierzyciele są właściwie bezbronni, bo zaległość w alimentach z odpowiednim zapasem przekracza wartość majątku dłużnika. Znana była sprawa sprawa pewnej sędzi, która została wyrzucona z zawodu za to, że zgodziła się na ugodę, według której dłużnik miał zapłacić byłej żonie alimenty na kwotę kilkuset tysięcy złotych, a ludzie od których przyjął zaliczkę na zakup kamienicy pozostawienie zostali w beznadziejnej sytuacji w trakcie egzekucji. Sędzi zarzucono lekkomyślność, gdyż niemal gołym okiem było widać, że dłużnik zgadzając się na tak wysokie alimenty, bluffuje na temat swojego majątku. Tylko, że co do zasady, gdy pozwani zgadzają się na jakąś treść ugody lub nie zaprzeczają faktom drugiej strony, trudno jest w każdym przypadku zweryfikować sytuację, czy nie dochodzi w niej do ewentualnego pokrzywdzenia wierzyciela, o którym sąd orzekający nie wie. Nie bada też przecież twierdzeń strony, której druga nie zaprzecza. Wszystko wychodzi na jaw dopiero w egzekucji, gdzie sprawa jest już rozstrzygnięta, a wierzyciel nie ma żadnych instrumentów aby skutecznie podważyć taką ugodę.

2) złożone by uzyska świadczenie z MOPS
Gdy w domu zaczyna brakować wszystkiego, nastaje czas na drastyczne kroki. Jedno z rodziców pozywa drugiego (z reguły ojca) o alimenty. Chociaż oboje rodziców winno teoretycznie utrzymywać dziecko, jedno z nich jest składane w ofierze dla "dobra" całej rodziny. Egzekucja jest oczywiście bezskuteczna, a jaka miałaby być, gdy dłużnik nigdzie, podobnie jak drugi rodzic, nie pracuje, a jego ruchomości matka broni własną piersią. Za to rodzina może liczyć na świadczenie z funduszu alimentacyjnego, maksymalnie 600 zł na dziecko. Dlużnik oczywiście mieszka z rodziną, a cała sprawa jest trzymana w tajemnicy przed sąsiadami. Jakiekolwiek czynności terenowe komornika spotykają się z wrogą reakcją pani wierzycielki. Niestety świadczenia są do zwrotu przez dłużnika, który popada wraz z upływającymi latami  (planowali rozwiązanie doraźne, ale się "przeciągnęło") w coraz większe długi. Ponadto jeśli nie jest doświadczonym alimenciarzem, który na pamięć wie jak się tłumaczyć w razie kłopotów, może kiedyś ostatecznie trafić do więzienia. Rozumiem trudną sytuację wielu rodzin, ale takie przyznawanie świadczeń, gdzie akceptuje się pewną fikcję, za cenę uczynienia kogoś dłużnikiem i przestępcą, jest patologią. 

3) złożone z czystej złośliwości
Oczywiście tytuł wykonawczy uprawnia do złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji, ale jest to zawsze indywidualna decyzja wierzyciela lub jego pełnomocnika. Do legendy przechodzą postępowania, gdzie matka wnosi o egzekucję bo dłużnik spóźnił się z wpłatą o 2 dni albo wpłacił, w którymś tam miesiącu, 10 zł za mało. Oczywiście celem nie jest tu wyegzekwowanie pieniędzy (te są płacone) ale szukanie pretekstu do wszczęcia egzekucji, aby dłużnika obciążyć kosztami egzekucji i opłatą egzekucyjną. Od tej pory egzekucji będą podlegać egzekucji wszystkie przyszłe raty alimentacyjne wraz z kosztami. Dłużnicy często piszą, że płacą regularnie od miesięcy, spóźnili się niewiele itp. itd. i proszą komornika o umorzenie takowej egzekucji, a ten przesyła wniosek drugiej stronie. Ta zaś odpisuje, że egzekucja to "słuszna kara" bo dłużnik nie utrzymuje kontaktu z dziećmi, założył inną rodzinę, za dobrze mu się powodzi itp. itd. Tłumaczenie, że egzekucja służy wyegzekwowaniu świadczenia, a nie karze nie daje nigdy rezultatu.

Co roku do mojej kancelarii trafia kilkadziesiąt spraw alimentacyjnych. Z tego jakieś 20% to sprawy ewidentnie z jednej z powyższych kategorii, choć mocno podejrzanych jest więcej, ale nie da się tego stwierdzić z pewnością. I z litości pominąłem matki-wierzycielki, które będąc dłużnikami w innych postępowaniach, deklarują, że same utrzymują się wyłącznie z alimentów na dzieci. Nie jest oczywiście tak, że jestem negatywnie nastawiony do alimentów, ale twierdzę, że  nie powinno się budować żadnych ogólnych schematów (zły ojciec-dłużnik, dobra matka i biedne dzieci) bo od takich są (liczne!) wyjątki, a problemy z alimentami to w szerszym wymiarze nie tylko problem z ich egzekwowaniem, ale też kwestia tego dlaczego w ogóle znajdują się one w egzekucji.


O Blogu

Od 5 lat pracuję w kancelarii komorniczej. Od dwóch lat jestem asesorem i muszę przyznać, że ta praca zmieniła mój pogląd na wiele spraw, a w szczególności pozwoliła skonfrontować wiele obiegowych opinii krążących wokół egzekucji sądowej i samych komorników. Nie zjadłem zębów na egzekucji, ale nie jestem też żółtodziobem. Ten blog będzie próbą konfrontacji, tego co powiedziano w telewizji i napisano w prasie na temat komorników, jak i obiegowych opinii o nich z moimi przemyśleniami i doświadczeniami. Ten blog nie będzie poradnikiem dla wierzycieli czy dłużników, ale próbą polemiki z jednostronnym przekazem na temat pracy komorników. Wiem o tym, że sprawa jest raczej przegrana i żaden blog nie zmieni opinii o pracy ludzi, którzy egzekwowali lub egzekwują należności od ponad połowy dorosłych Polaków. Mam zamiar jedynie przekazać jak ta praca wygląda od środka, dlaczego postępowania egzekucyjne trwają tyle a tyle czasu, są nie zawsze skuteczne i czasami wyglądają bezdusznie. Nie mam też zamiaru wyręczać rzeczników prasowych izb komorniczych, pisać bedę ze swojego subiektywnego punktu widzenia, czasem różnego od reszty "kolegów po fachu". Zapraszam do lektury.